Ustrojowe skutki rozpętanej przez Platformę Obywatelską jesienią 2015 roku wojny o całkowite podporządkowanie swojemu środowisku politycznemu Trybunału Konstytucyjnego, zaczynają być daleko idące. Obserwujemy właśnie kolejną fazę konfrontacji, w której w konsekwencji zakwestionowania przez Trybunał Konstytucyjny wyłącznego uprawnienia parlamentu do stanowienia prawa, kolejne najważniejsze sądy w kraju wypowiedziały posłuszeństwo konstytucyjnej zasadzie trójpodziału władzy, oświadczając iż będą negować w swojej praktyce działania prawo parlamentu do uchwalania prawa oraz prawo egzekutywy do realizowania praw uchwalanych przez reprezentację suwerennego Narodu.
Sytuacja w której dla realizacji przejściowego scenariusza politycznego kładzie się na szali pewien utrwalony i przez nikogo dotąd niekwestionowany ład konstytucyjny, jest bardzo niebezpieczna, a jej skutki mogą wkrótce bardzo zadziwić inicjatorów tej ponurej, groteskowej gry.
Od strony praktycznej bowiem skutki groteskowej demonstracji Sądu Najwyższego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego są właściwie żadne. Aby bowiem oba te ciała w jakichkolwiek sprawach mogły uskutecznić swoje polityczne poglądy wynikające z politycznej demonstracji Trybunału Konstytucyjnego, musi minąć przynajmniej około roku. W tym czasie sytuacja personalna w Trybunale Konstytucyjnym ulegnie zasadniczej zmianie, a nowa większość będzie mogła dokonać rewizji politycznej działalności sędziów Rzeplińskiego i Biernata. Realne zatem skutki owych deklaracji będą właściwie żadne. Więcej, można się spodziewać, że za około roku oba główne sądy powrócą na swoje dotychczasowe pozycje, z których maksymalnie starały się zawsze kwestionować uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego.
Także skutki demonstracyjnego ogłaszania przez różne ciała samorządowe ich podporządkowania się „wyrokom” Trybunału a nie prawodawstwu polskiego parlamentu, są co najwyżej konwulsyjnym odruchem staczającej się do grobu Platformy Obywatelskiej. Wszelkie uchwały czy zarządzenia władz samorządowych podejmowane w tym duchu zostaną bowiem zakwestionowane przez nadzór prawny wykonywany przez wojewodów, a ewentualne spory wynikające z takich decyzji, trafią do NSA po wielu miesiącach i to zapewne już w opisanej wyżej sytuacji, czyli w momencie kiedy sytuacja w Trybunale już się odwróci. Autorzy koncepcji wypowiedzenie posłuszeństwa państwu polskiemu przez samorządy zapominają o jednej rzeczy – podmioty samorządowe uporczywie naruszające prawo mogą zostać odsunięte od władzy poprzez ustanowienie władz komisarycznych. Koszty tej zabawy ze strony polityków PO i PSL mogą być zatem dla nich bardzo duże.
W tym kontekście realne skutki tego stymulowanego przez PO i Nowoczesną zamieszania, będą znikome. Pomysł stworzenia alternatywnego państwa w oparciu o sądownictwo i samorządy jest całkowicie utopijny w wymiarze praktycznym. Jednak z punktu widzenia uderzenia w podstawy ustrojowe państwa ma poważne znaczenia.
Nie chcę tu rozważać, czy koncepcja forsowana przez KOD-owską opozycję, której ośrodkiem intelektualnym jest środowisko niegdyś największego dziennika. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że mamy tutaj do czynienia w sensie ideowym powrotem do trockistowskich korzeni, które ciągle pojawiały się od połowy lat 60-tych w myśleniu tych ludzi. Jest to skądinąd ten nurt myślenia, który dominuje dzisiaj w elitach europejskich bowiem realną włądzę w Europie sprawują ludzie pokolenia 1968 roku i to niezależnie od ich formalnych etykietek partyjnych.
To do gruntu lewackie myślenie stoi w całkowitej sprzeczności z monteskiuszowskim modelem ustrojowym. Środowisko to od kilku lat usiłuje dokonać rewizji polskiej konstytucji poprzez zagospodarowanie pewnych instytucji, reinterpretacje różnych konstytucyjnych pojęć. Dotąd odbywało się to przykładowo poprzez próbę narzucenia jako obowiązującego stanowiska, iż obowiązująca konstytucja kreuje w Polsce model państwa świeckiego oraz ścisłą separację pomiędzy państwem a kościołem. Manipulacja ta udała się w dużym stopniu na poziomie publicystycznym, ale widać wyraźne dążene do jej przesądzenia na poziomie orzecznictwa konstytucyjnego. Podjęta przez PO gra o skład Trybunału na najbliższe lata, miała w zamierzeniu pomóc w realizacji oczekiwań tego postbolszewickiego obozu.
Dynamika wydarzeń politycznych spowodowała, że środowisko to postanowiło podjąć grę o całość. To dlatego posunięto się skrajnie destrukcyjnej gry, w której uruchomione zostały już nie tylko siły wewnętrzne, ale i braterska pomoc od zagranicznych braci. Można zaryzykować twierdzenie, że to właśnie dzisiaj w Polsce toczy się główny europejski bój o całkowitą rewizję zasad ustrojowych państw demokratycznych.
Nasz model, mimo wielu wad, opiera się na zasadzie monteskiuszowskiego podziału władzu i suwerenności narodu. W praktyce oznacza to, iż suweren – Naród, objawia swoją wolę w wyborach powszechnych i w ten sposób kreuje także kształt władzy wykonawczej. Czyni to po to, by poprzez tak wyłoniona większość realizować swoje priorytety, które wsparł dokonując wolnego wyboru. Naród jako suweren, zachowuje również prawo do rozliczenia tych, którym zaufał, a więc większości parlamentarnej oraz wyłonionej przez nią egzekutywy. To w jego rękach pozostaje kontrola i – jak pokazuje to przykład nie tylko Polski – suweren potrafi z tego uprawnienia korzystać. W tej koncepcji sądownictwo i trybunały pełnią ważną rolę. Jednak z uwagi na ich mandat, a właściwie brak mandatu pochodzącego wprost od suwerena i jednocześnie instytucjonalne wykluczenie jakichkolwiek form kontroli tegoż suwerena nad ich funkcjonowaniem, jest oczywiste że musi to być rola ograniczona. Dlatego w żadnym kraju demokratycznym sądy i trybunały nie mogą nadmiernie ingerować w funkcjonowanie legislatywy i egzekutywy, bowiem de facto oznacza to ich niczym nie uzasadnione prawo do uzurpowania sobie niekontrolowanej przez nikogo władzy nadzorczej.
Forsowana obecnie doktryna środowiska 68 wprost odwołuje się do ideologii rewolucyjnej. To zatem demokratycznie wybierane komuny (patrz samorządy), mają samodzielnie decydować o tym, jakie prawo będą przestrzegać i są one całkowicie autonomiczne wobec władz państwowych. Egzemplifikacją rządów mędrców w duchu platońskim są sądy i trybunały, które mogą samodzielnie decydować o tym kto jest dopuszczony do tej kasty i doonywać autonomicznej interpretacji prawa w duchu im tylko znanej, jedynie słusznej ideologii.
Postbolszewicka lewica w Polsce wykorzystując otumanionych frustratów z PO oraz nic nie rozumiejących działaczy Nowoczesnej czy KOD podjęła zatem swój być może „bój ostatni”. Dlatego w tej walce nie będzie miejsca na kompromisy, bo ci co walczą o życie w duchu swoich rewolucyjnych idei mogą mogą tylko triumfować albo zginąć. Naiwną jest zatem nadzieja, na znalezienie z nimi jakiegoś modus vivendi.
Do walki tej potrzebna jest mobilizacja polskiej opinii publicznej, która bywa mało odporna na suflowane z zagranicy pod pozorem troski, braterskie wsparcie i upomnienie. Trzeba zerwać zasłony ze złotoustych manipulatorów i ujawnić istotę podjętej przez nich gry. Stawką w tej grze jest bowiem ideologicznie motywowana destrukcja państwa polskiego, dotychczasowego ładu konstytucyjnego, a w konsekwencji pełne podporządkowanie Polski czynnikom zewnętrznym. Jest to walka o zachowanie przez Naród Polski statusu suwerena we własnym kraju i niedopuszczenie do tego, by suweren stał się zakonspirowany ośrodek oddziałujący poprzez media i zagranicę.
Jestem przekonany że Polacy wygrają tę walkę, bowiem ich przywiązanie do tradycyjnie pojmowanego konstytucjonalizmu jest wielowiekowe. I jestem przekonany, że zwycięstwo w tej konfrontacji otworzy możliwości niezbędnej korekty obecnego porządku konstytucyjnego w taki sposób, który wykluczy możliwość podejmowania choćby tylko prób budowania alternatywnego państwa przez opętanych lewackimi ideologiami maniaków.
Panie Górski z całym szacunkiem ale to co pan piszesz to jest typowy propisowski bełkot a skoro PiS chełpi się iż jest kontynuatorem ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego to proszę sobie co mówił o konstytucji i Trybunale konstytucyjnym.
Patrzmy na fakty, zamiast obrzucać się „epitetami”. Przeanalizujmy fakty.
Zawsze do tego zachęcam.
Coś tu z logiką nie za bardzo. Ani to bełkot, ani propisowski, ani szacunek dla śp. prezydenta L. Kaczyńskiego nie musi oznaczać apologii każdego zdania, jakie wypowiadał w zupełnie innych realiach politycznych. I logika szwankuje, i kultura, ale cóż poradzić.
Ostatnie wydarzenia w naszym kraju świadczą o pomyleniu kolejności w sprawowaniu władzy i tak Trybunał Konstytucyjny,jako organ decyzyjny orzekający i nie podlegający weryfikacji postawił siebie na pierwszym miejscu.Sytuację taką podgrzewała PO i Nowoczesna,stąd powstał kryzys rządów.Myślę,że wpływy z zachodu także miały tu swoje miejsce.Zachód nie jest zainteresowany wspomaganiem Polski katolickiej a wręcz woli laicką liberalną Polskę.Ponieważ my jako Naród zawsze na przestrzeni historii byliśmy niepokorni w stosunku do nakazów z zewnątrz,bo ponad wszystko jesteśmy narodem chrześcijańskim kultywującym tradycje wyjdziemy silniejsi i mądrzejsi z tej lekcji.Mocno w to wierzę.
Z całą pewnością za kilka – kilkanaście miesięcy dzisiejsi orędownicy TK, w związku ze zmianą jego składu, przejdą na inne pozycje. To będzie nawet bardzo zabawne gdy okaże się, że TK mający inną większość niż obecna, nie jest już tak uwielbianym ciałem. Najmilej będzie jak ockną się Juncker z Timmermansem i będą musieli znaleźć na siłę jakiś inny obiekt do „obrony”.
Szczera prawda. Mało kto patrzy z szerszej i głębszej perspektywy, zwłaszcza historycznej. Wychodzimy z wieku wpływu ideologii marksistowskiej. Czas zobaczyć świat i Polskę bez zasłon. Zwłaszcza ideologicznych. Uszanowanie dla Autora.
Dziękuję Panie Łukaszu.
Każdy kto jest sędzią tak jak ja doskonale wie, że w każdym okręgu rządzą rodzinne kliki. Rodzice w okręgu, dzieci w rejonie, kuzyni i kochanki w adwokaturze albo w radcostwie. A jak dobrze pójdzie, to jeszcze jakieś układy rodzinne w prokuraturze i na uczelni, która kształci kolejne pokolenia takich specjalistów. Układ goni układ, a te okręgowe kliki formują kliki apelacyjne. Nikt tu z zewnątrz nic nie skontroluje, oni są impregnowani na wszelkie zewnętrzne kontrole.
A jeśli ktoś spoza tej kliki przypadkiem dostanie się do tej „korporacji”, to dopóki nie zacznie im jeść z ręki to go przetrzymają do końca życia w rejonie w jakiejś pipidówce.
Tak to działa.
To jest niestety kwintesencja sytuacji w polskim sądownictwie. Potwierdzam to z wielką przykrością, bo sytuacje przez opisane przez Pana Sędziego występują nagminnie.
Ci tzw. sędziowie z Polski musieliby przyjechać do Niemiec i zaznać tutejszej „niezależności”. W pół zdania o tym buncie wylecieliby z zawodu, a wyrzuciłby ich minister sprawiedliwości z błogosławieństwem wszystkich sił politycznych mediów. Dajmy im tę szansę i wyślijmy ich na praktyki do Niemiec.
Przydałoby się zorganizować to obozy reedukacyjne w Niemczech, we Francji czy w Belgii. Oj przydałoby się.
Nasze święte krowy z TK powołują się np. na niezależność niemieckiego TK. To ciekawe, bo tam są tylko nominaci CDU/CSU i SPD na zakładkę – czysto polityczni funkcjonariusze. Żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy, żeby podskoczyć kierownictwu własnej partii. No i taki TK zrobił w Polsce Pan Rzepliński, a wcześniej Safjan czy Stępień. A teraz podobnie chce zrobić PiS. Czyli wszędzie jest tak samo, ale Timmermansy nie bąkną słowem o patologii w Niemczech czy we Włoszech, tylko będą pluć na nas.
W Stanach Sąd Najwyższy też jest partyjnie uwarunkowany, ale jednak żadnemu sędziemu, z żadnej strony nie przyszłoby do głowy, aby zachowywać się tak jak Rzepliński. Ludzie, skąd wyście wzięli takiego cudaka ! To jakiś poskomuszy chów i wytwór lewackich autorytetów. O Polsko, dlaczego masz takie dzieci ????
Ja funkcjonuję na styku Polski i Niemiec i – niestety – mam wątpliwą okazję, aby stykać się z sądami po obu stronach Odry. To co na pewno mogę powiedzieć, że zawsze gdy w Niemczech spieram się z podmiotami niemieckimi, to sąd niemiecki ZAWSZE bierze orzeka na korzyść swoich. I w Polsce jest tak samo – to znaczy „polskie” sądy prawie zawsze orzekają na rzecz podmiotów niemieckich.
Taki mamy „Polski” wymiar sprawiedliwości. To są dopiero sprzedawczyki – i tyle w temacie.