Zasada checks and balances jako fundament nowoczesnego konstytucjonalizmu, wiązana jest z ideami twórców Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Pamiętać jednak należy, że właśnie owo założenie – a więc ukształtowania uprawnień i wzajemnych relacji najwyższych organów władzy państwowej, w oparciu o zasadę równowagi i wzajemnej kontroli – było myślą przewodnią polskiego konstytucjonalizmu przynajmniej od XV wieku, a nawet wcześniej. Amerykanie nie wymyślili nic oryginalnego, a jedynie adaptowali dorobek państwa polsko – litewskiego, angielskiego czy niektóre rozwiązania niderlandzkie. Ich niewątpliwym osiągnięciem jest jednak to, iż w swojej ustawie zasadniczej stworzyli niemal idealny system utrzymania równowagi i wzajemnej kontroli trzech części rządu federalnego – legislatywy, egzekutywy i sądownictwa.
Jeśli spojrzeć na polską Konstytucję z tego punktu widzenia, to nie tylko że nie zapewnia ona elementarnej równowagi, ale do tego poprzez wadliwie skonstruowane „hamulce”, kreuje konflikty, spory kompetencyjne i zamazuje odpowiedzialność osób powołanych do wykonywania władzy w państwie. Wskaże na kilka najistotniejszych moim zdaniem elementów, przy czym – z uwagi na formę wypowiedzi – będą to uwagi dość ogólne. Już konstrukcja Preambuły budzi najwyższe wątpliwości. Preambuła choć prawnie nie wiąże, stanowi jednak dyrektywę kierunku interpretacji Konstytucji. Pomijając Invocatio Dei, które w polskiej Konstytucji przybrało postać karykaturalnego mini traktatu teologicznego, wskazać należy, iż najwyższą wątpliwość budzi umieszczona tam kategoria Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej. Pojęcie to stanowi nieokreśloną hybrydę dwóch całkowicie różnych kategorii i w żadnym razie nie wyjaśnia, kto tak naprawdę jest suwerenem Państwa Polskiego. Jeśli zważymy, że w żadnym innym miejscu ustrojodawca nie używa już pojęcia „Naród Polski”, to rzecz jest w najwyższym stopniu niepokojąca.
Polska Konstytucja nakłada daleko idące ograniczenia na reprezentację narodową – parlament – w jej podstawowej funkcji – stanowienia prawa. Ogranicza jego inicjatywę ustawodawczą w najważniejszej sferze, która historycznie wykreowała parlamentaryzm, to jest w zakresie swobody kształtowania budżetu państwa, a co za tym idzie określania zobowiązań podatkowych. Jest też parlament de facto pozbawiony jakiegokolwiek wpływu na politykę monetarną. Innym obszarem niemal całkowicie wyjętym z odpowiedzialności parlamentu, jest sfera bezpieczeństwa wewnętrznego obywateli, bowiem w przyjętej konstrukcji „autonomii” prokuratury, czyni z niej podmiot praktycznie pozbawiony kontroli parlamentarnej. Nie ma również parlament jakiegokolwiek instrumentu oddziaływania na władzę sądowniczą, która jest również całkowicie wyalienowana spod kontroli parlamentarnej. A przecież to parlament, jako reprezentacja narodowa najpełniej odzwierciedla (przynajmniej co do zasady) oczekiwania społeczne i powołany jest do tego, aby w imieniu społeczeństwa (które dokonuje jego bezpośredniego wyboru) kontrolować inne organy państwa.
Polski ustrojodawca stworzył egzekutywę składającą się z prezydenta i z rady ministrów. Prezydenta wyposażył w potężny mandat, jest on bowiem wybierany bezpośrednio przez Naród, a jednocześnie ustalił jego kompetencje w sposób zdumiewająco wąski. Do tego w najistotniejszych kwestiach – odpowiedzialności za politykę zagraniczną oraz zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi – wprowadził rozwiązania skazujące prezydenta na permanentny konflikt z premierem i odpowiednimi ministrami. Oczywiście jeśli prezydent akceptuję swoją rolę, jako biernego notariusza rządów większości sejmowej, to problemów nie ma. Ale pamiętać należy, że Konstytucji nie tworzy się pod zapotrzebowania ekipy przejściowo rządzącej czy pod cechy osobowe poszczególnych kandydatów (bowiem nie zawsze trafia się leń czy próżny bufon).
Dla odmiany, wzorem niemieckim, Konstytucja kreuje rząd i jego premiera, na główny ośrodek władzy w państwie. Jak dowiodły zwłaszcza minione lata, praktycznie nieodwoływalna rada ministrów, pozostaje także poza realną kontrolą parlamentarnej mniejszości. Konstytucja powinna zapobiegać przynajmniej temu, aby większość sejmowa pozbawiała opozycję jakichkolwiek możliwość realnej jej kontroli. Nie musi to przecież oznaczać, blokowania prac rządowych, ale sprowadzenie roli opozycji – dzięki brakowi odpowiednich stypulacji konstytucyjnych – do roli konsumentów indywidualnych profitów parlamentarzystów, tworzy z parlamentu karykaturę.
Całkowicie patologicznie określa Konstytucja pozycję sądownictwa. Z jednej strony stawia cały ten obszar władzy państwowej, poza jakąkolwiek kontrolą społeczną. Żadna instytucja władzy państwowej, nie wspominając już obywateli, nie ma najmniejszego wpływu na funkcjonowanie tego obszaru, czego skutków doświadcza każdy, kto miał jakikolwiek kontakt z przeciętnym polskim sądem. Z drugiej strony, ta potężna i niekontrolowana władza, podlega kontroli finansowej urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy decydują o każdej złotówce wydawanej w sądownictwie. To rozwiązanie tworzy dodatkowy element koncentracji realnej władzy państwowej w rękach rządu, pozostający poza jakąkolwiek kontrolą parlamentarną czy kontrolą społeczną.
Zarówno sądownictwo, jak i Trybunał Konstytucyjny, są wyalienowane z kontroli społecznej, a wykonywana przez nie władza nie podlega żadnej ocenie. Żaden sędzia ani sędzia Trybunału, nie odpowiada przed społeczeństwem, jak wykonuje powierzony mu mandat. To sytuacja z gruntu niedopuszczalna w państwie demokratycznym, a polska Konstytucja petryfikuje ten patologiczny i niespotykany w innych demokratycznych systemach prawnych model.
Należy zwrócić uwagę na fakt, że kreowany jako polityczna ekspozytura aktualnej koalicji sejmowej Trybunał, nie mając bezpośredniego demokratycznego mandatu społecznego, nie podlega żadnej kontroli społecznej, a wyposażony został w prawo do swobodnego dezawuowania legislacji, stanowionej przez mającą demokratyczny mandat społeczny reprezentację narodową.
Zwrócić również należy uwagę na Radę Polityki Pieniężnej, jako także wyalienowany ze społecznej i parlamentarnej kontroli organ, kreujący politykę monetarną. Podobnie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, pozbawiona formalnej kontroli konstytucyjnej, odpowiada za ład czy raczej nieład w przestrzeni medialnej. Funkcjonariusze obu instytucji nie ponoszą odpowiedzialności (poza iluzoryczną odpowiedzialnością konstytucyjną) za podejmowane przez siebie działania, kryjąc się za kolegialnością ciał w których zasiadają.
Jeśli dodamy do tego instytucje, których konstytucyjne umocowanie wydaje się wątpliwe (Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka) to otrzymujemy obraz skali problemów, które eklektyczny polski ustrojodawca zawarł w dokumencie z 1997 roku. Motywowane względami ówczesnej propagandy wprowadzanie do konstytucji mnogości instytucji, mnożenie ich często zachodzących na siebie kompetencji, rezygnacja z opisywania zasad wzajemnego powstrzymywania się, na rzecz promowania nieformalnych bądź paraformalnych „hamulców”, stworzyło hybrydę, kreującą sytuację określoną przez b. ministra, który stwierdził że państwo polskie istnieje teoretycznie. Jest tak w istocie, bowiem taki chaos kreuje obecna Konstytucja. Byłoby dziwne, gdyby było inaczej.
Dlatego też chcąc odbudowywać Rzeczpospolitą tak, aby nie była ona bytem teoretycznym, trzeba jej dać solidny fundament. Cerowanie obecnej Konstytucji nic tu nie da i oczekiwanego efektu nie osiągniemy.
To prawda, sędziowie nie podlegają żadnej kontroli społecznej, mogą robić co chcą i robią co chcą. Wiedzą że nikt im nic nie może zrobić, stworzyli sitwę jakiej świat nie zna. To kompletna paranoja, żeby w demokratycznym państwie konstytucja kreowała taki niekontrolowany system
Jasne, chodziło o to by rząd był względnie stabilny. Ale skutki tego są takie, że nawet takiego Buzka nie można było odwołać i męczył tę biedną Polskę przez cztery lata. Później to samo z Millerem, dopiero Rywin go wykończył. No i nasi milusińscy z PO. Terroryzują Polskę już 8 rok i nawet najgłupszych ministrów nie można odwołać. To ta konstytucja powoduje, że takich ludzi nie można pozbawić urzędów – w imię „stabilności” politycznej.
Słuszna uwaga – RPP to całkowicie zbędne ciało. Goście raz na kwartał „radzą” i kasują za to ze 25 tysięcy miesięcznie. A „radzą” czy stopy procentowe obniżyć czy podwyższyć o 0,25%. No i oczywiście skoro to ciało kolegialne, to jak się to „ciało” pomyli, to nikomu z „członków” nic nie można zrobić, ani tym co byli ani tym co byli przeciw. Co piekna synekura.
To bardzo ciekawy wątek wpływu polskich rozwiązań ustrojowych na konstytucję amerykańską. Czy mógłby Pan to rozwinąć ?
To wymagałoby dłuższego wywodu, a ta formuła wypowiedzi raczej nie znosi takich obszernych studiów. Zareklamuję się trochę i odeślę do mojej książki :
„Rzeczpospolita polsko – litewska. Pierwsza monarchia konstytucyjna.” Tam wszystko w tej sprawie można znaleźć.
Świetna analiza mimo że tekst siłą rzeczy mocno syntetyczny. Uchwycił Pan najważniejsze kwestie. Dzięki za tę ściągawkę.
Szkoda że nie ma nic o bankructwie systemu wyborczego, o rządach partyjnych sekretarzyków w rodzaju Brudzińskiego, Lenza czy Zbonikowskiego to ci ludzie doprowadzili do upadku polską politykę.
Staram się unikać kwestii personalnych. O systemie wyborczym, w tym o JOW-ach, napiszę wkrótce, bliżej referendum które już za miesiąc.
Co to jest Naród Polski-wszyscy obywatele ? Co to za kategoria ? Kto jest suwerenem w Rzeczypospolitej ?
Tę kategorię wymyślili liderzy SLD do spółki z Mazowieckim i środowiskiem Agory. Przyznam że to pojęcie jest nieznane cywilizowanemu konstytucjonalizmowi.
Jestem świeżo po obejrzeniu wystąpienia nowego Prezydenta na Facebooku. Super sprawa. Oby wziął sobie do serca sprawę zmiany konstytucji, o czym Pan pisze.
Także śledziłem to wydarzenie. Rzeczywiście jest to coś nowego. Też mam nadzieję, że Prezydent Duda rozumie wagę problemu nowej konstytucji.
Trybunał Konstytucyjny terroryzuje demokratyczny system, rzekomo w imię troski o posznowanie konstytucji. W rzeczywistości stoi na straż interesów pomagdalenkowej kulki, która uchwaliła sobie tę konstytucję.
Najgorsze jest chyba jednak to, ze taka a nie inna konstrukcja Konstytucji nie jest w ogole przedmiotem dyskusji naukowej. „Wybitni polscy konstytucjonalisci” stoja murem za Konstytucja i nawet w obliczu pojawiajacych sie kryzysow konstytucyjnych nie podnosza kwestii zmiany ustawy zasadniczej (lepiej przeciez otrzymywac wynagrodzenie za kolejne wydania swojego podrecznika anizeli pisac go od nowa, prawda?). Rowniez na wykladzie prawa konstytucyjnego na studiach prawniczych nastepuje jedynie opis poszczegolnych instytucji bez glebszego wnikania w ich cel, logike czy przyczyne (tymczasem w Stanach historia kazdego zapisu i licznych jego wczesniejszych projektow jest szczegolowo znana i analizowana od 200 lat na rowni z finalnym zapisem!).
Czekam na kontynuacje
OK, za jakiś czas, bo teraz chcę poruszyć trochę inną tematykę.
Pięknie napisane.. trudno się nie zgodzić.
Нello Dear, are you genuinely visiting this site dailʏ, if so then you will without doubt get nice know-how.