Obserwując wydarzenia ostatniego miesiąca musimy zastanowić się o ich głębszy sens. W moim poprzednim tekście, „Rok 1717 – rok 2017” starałem się zwrócić uwagę na szerszy kontekst strategiczny trwającego transferu wojsk amerykańskich do Europy środkowej, a głównie Polski. Dopiero umiejscowienie tego procesu w takiej perspektywie czasowej pokazuje skalę zjawiska, które właśnie obserwujemy. Próba wyizolowania polskiego kryzysu politycznego od tego kontekstu jest daleko idącą naiwnością.
Europa stała się w ostatnich latach obszarem zakamuflowanej konfrontacji. Powodem tego jest całkowicie naiwne wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Europy. Administracja Obamy liczyła na to, iż z jednej strony putinowska Rosja będzie strategicznym sojusznikiem Ameryki w rozgrywkach na obszarze azjatyckim, z drugiej zaś że związane z nią „partnerstwem w przywództwie” Niemcy i Wielka Brytania zapewnią spokój w Europie.
Przeniesienie ciężaru amerykańskiego zainteresowania w rejon Pacyfiku wywołało jednak reakcję lawinową. Chiny odebrały ten pivot jako wymierzony w swoje podstawowe interesy i postanowiły dokonać zbliżenia z Rosją. Putin dostrzegając w tym szansę na odbudowanie supermocarstwowej pozycji Rosji, otworzył bądź reaktywował szereg obszarów konfrontacji. Administracja Obamy zaskoczona takim obrotem sprawy, nie potrafiła miesiącami wypracować spójnej reakcji, co skutkowało jedynie wzmożeniem problemów.
W tej nowej sytuacji Niemcy dostrzegając erozję zdolności do reagowania Ameryki na coraz liczniejsze kryzysy, postanowiły silniej podporządkować sobie Unię Europejską by na jej grzbiecie zbudować sobie pozycję supermocarstwa. Narzędziem do tego stało się wykorzystanie kryzysu finansowego w strefie Euro, co było nawiązaniem do sprawdzonych w XIX wieku metod bismarckowskich. Dążenie Niemiec do wyemancypowania się spod amerykańskiej kurateli, spotkało się z rosyjskim wsparciem i jeszcze bardziej podminowało amerykańskie pozycje. Dopiero kryzys migracyjny zrujnował zamierzenia niemieckie, ale Rosja wykorzystała te słabości Zachodu do zdecydowanego powrotu do strategicznej gry.
Administracja Obamy usiłując zredukować wyrządzone swoimi wcześniejszymi działaniami szkody, podjęła próbę odzyskania inicjatywy poprzez uwikłanie Rosji na Ukrainie, sankcje gospodarcze oraz zbicie cen surowców energetycznych, a wreszcie militaryzację wschodniej flanki NATO. To utwardzenie linii zmusiło Rosję do zmiany taktyki, która obecnie koncentruje się na zrujnowaniu pozycji najważniejszego kraju w Europie środkowej oraz wykorzystaniu wyborów prezydenckich we Francji oraz parlamentarnych w Niemczech do zbudowania poparcia dla swoich celów wśród głównych graczy na zachodzie Europy.
Do końca 2015 roku elity III RP były całkowicie bierne wobec rozgrywających się wokół Polski wydarzeń. Elity te wyczerpały swój potencjał intelektualny wraz ze wstąpieniem Polski do NATO i do UE. Przez kolejne lata nie wypracowano jakiejkolwiek koncepcji po co jesteśmy i w Unii i w NATO, jakie ma być nasze miejsce w tych strukturach. Myślenie ograniczyło się do dreptania w niemieckim orszaku i ewentualnie zajęcia w nim najlepszego miejsca. Ta sytuacja odpowiadała też stronie rosyjskiej, która dzięki „strategicznemu zrozumieniu” z Niemcami, nie musiała się Polską w ogóle przejmować.
Kiedy na przełomie 2014/2015 roku w Polsce doszło do zmiany władzy, która z jednej strony natychmiast wysiadła z rydwanu niemieckiego i podjęła aktywne działania na rzecz wzmocnienia samodzielności regionu środkowoeuropejskiego, z drugiej zaś wzmocniła w sposób radykalny relacje z USA, wywołało to gwałtowne reakcje Berlina i Moskwy. Niemcy do przeciwdziałania polskiej emancypacji uruchomili swoich brukselskich funkcjonariuszy oraz podporządkowane sobie polskie media, Rosja zaś uaktywniła swoją agenturę wpływów oraz rozpoczęła dr facto wojnę hybrydową z Polską.
Połączone siły sterowane z tych ośrodków po niepowodzeniach na odcinku walki o „poszanowanie” Trybunału Konstytucyjnego przystąpiły na początku grudnia do bardziej zdecydowanych działań. Nie kryjąc się z tym, że ich celem jest gwałtowne odsunięcie od władzy PiSu, bo przecież demokratycznymi metodami uczynić tego nie byli w stanie, próbowali doprowadzić do przesilenia 13 grudnia. Po fiasku tego zamierzenia, doprowadzono do kolejnego przesilenia, które przeniosło się na grunt parlamentarny.
Odnosząc się do tego „kryzysu parlamentarnego” warto znowu spojrzeć na jego historyczne uwarunkowania. W 1652 roku skutecznie zablokowano odłożenie obrad Izby Poselskiej o dwa dni. Poseł Siciński, autor pierwszego skutecznego veta przeszedł mimo błachości swego ówczesnego postępku do niesławnej pamięci. Zapoczątkował bowiem zarazę ustrojową, która sparaliżowała demokratyczne instytucje Rzeczpospolitej polsko – litewskiej i stała się jedną z przyczyn upadku państwa.
Głupawy popis posła Szczerby ma także szansę na podobne efekty. Skoro w paraliż parlamentu w obronie tego „skrzywdzonego” posła, zaangażowały się umiarkowane partie, stosując metody które nie mieściły się w głowie największym radykałom, to otwiera to na przyszłość olbrzymie zagrożenie. Kto powstrzyma innych od stosowania takich metod, a może i ulepszonych w sprawach, które będą na pewno ważniejsze niż wygłupy Szczerby. Rokosz autorstwa PO i Nowoczesnej okazał się hucpą, ale czy nie hucpą był występ Sicińskiego. Tak to odbierano ówcześnie.
Polski nie stać na to, aby doszło do powtórki z tego „wyszczerbionego rokoszu”, bo może ona być znacznie groźniejsza. Już dziś trzeba zrobić wszystko, począwszy od poziomu regulaminu sejmowego, aby podobne warcholstwo nie mogło rujnować i kompromitować polskiego Sejmu. Wystarczy nam szkód jakie wywołało rozdęte ego rujnując powagę Trybunału Konstytucyjnego. Trzeba odbudować powagę najważniejszych instytucji ustrojowych, bo bez tego państwo polskie popadnie w tarapaty.
O komentarz się postaram; sięgnąwszy do mojego Nauczyciela J.P. Jasienicy. Panie profesorze poszedłbym dalej co do postawienia tamy temu ” wyszczerbionemu puczowi”…; bez kolejnych wyborów[ o wyższym poparciu dla PIS-u i kolejnemu spadkowi PO] , których wynik- emanacja woli suwerena wręczy mocniejszy jeszcze mandat od tego z 25 X 2015 r , będzie trudno sprowadzić ” tę rzekę zawirowań- odmętów rebelianckich” do zlewni jej przysługującej z racji na swoje masy[ z dopływami], które im bardziej topnieją, to stają się coraz bardziej mętne, pełne wirów i odmętów… P.S. Na pewno kierunek zmian w strategii obronnej Polski i powrót do partnera sprzed 11 lat-USA, ostudzi zapały ” szerbo-odmętowców” , a społeczeństwo nabierze pewności co do nowej- Dobrej zmiany(!)
Oby tak było…
Apropos rozdętego ego: jego właściciel już bez jakiegokolwiek skrępowania występuje na spotkaniu KOD, gdzie poza dywagacjami nad toaletą w swoim byłym miejscu pracy apeluje by nie iść do wyborów „ja śpiące tłuste koty”
Publiczne mówienie o swojej następczyni: „ta pani”, „uzurpatorka”, „komisarz polityczny” kwalifikowałoby się po prostu do postępowania dyscyplinarnego.
Po prawdzie i jedni i drudzy sobie nie żałują teraz.
Straszna ta analogia ze starostą upickim.
No niestety tak to jest.
To najgorsze co być może to niszczenie autorytetu parlamentu. Co ważne, ci destruktorzy sądzą, że jak oni będą mieli władzę, to wobec nich nie będzie takich metod. Ale – niestety – będą i niewykluczone, że pójdą jeszcze dalej. A cieszyć się będą obcy.
PO i Nowoczesna stworzyły skrajnie patologiczny precedens. Ci którzy to akceptują popełniają najcięższą zbrodnię na polskiej demokracji.
Banda pruskich najmitów niszczy Polskę. Będą o nich kiedyś pisać jak o Targowicy. I słusznie.
Nie można tego wykluczyć.
Dziękuję.
Cieszę się że tak trafnie i dobitnie demaskuje Pan tych zdrajców. Dobrze towidziec i w szerszym kontekście historycznym i aktualnym międzynarodowym.
Ten wyszczerbiony Szczerba to syn boksera. Mądrość z taty przeszła na synka.
Myślę że są jednak inne przyczyny obserwowanej postawy pana Szczerby.
To naprawdę wielka przyjemność czytać Pańskie analizy. Byłoby znakomicie, gdyby elity rządzące i opozycyjne poświęciły choć trochę czasu by przemyśleć Pańskie tezy.
Dzięki za miłe słowa.