Damy radę
31 sierpnia 2015 roku kanclerz Niemiec Angela Merkel wypowiedziała słynne słowa „Wir schaffen das”, czyli „Damy radę”. W konsekwencji tego oświadczenia uruchomiony został wówczas kilkutygodniowy propagandowy spektakl, którego efektem było nagłe wzmożenie migracji mieszkańców Afryki i Azji do Europy. Gwałtowna „wędrówka ludów” objęła kilka milionów ludzi, spośród których w granicach 1,5 mln dotarło w granice Unii Europejskiej. W obozach dla migrantów w Turcji, Libanie, Jordanii oraz na terenie Libii (to cztery główne miejsca skąd wyruszają oni w drogę do Europy) pozostaje kilka milionów osób. Dla zdecydowanej większości z nich dotarcie do Europy, a ściślej mówiąc do Niemiec, jest celem życia.
Niezależnie od nachalnej propagandy, prowadzonej głównie przez ośrodki lewicowe, skonstatować należy że przytłaczająca większość z tych osób to migranci ekonomiczni. Mimo prób wmawiania, że w całym tym zamieszaniu chodzi o uchodźców pragnących schronić się przed konsekwencjami tragicznych konfliktów zbrojnych i politycznych głównie na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce, jedynie niecałe 5 % z nich spełnia formalne wymogi przyznania im takiego statusu.
Ostatnie dwa lata, od momentu wspomnianego wystąpienia kanclerz Merkel, stanowią niekończący się wstrząs dla Europy. Oprócz kryzysu humanitarnego, gwałtownie spadł poziom bezpieczeństwa mieszkańców większości państw europejskich, co jest konsekwencją wzrostu zagrożenia terrorystycznego. Nie przesądzając na tym miejscu czy ów terroryzm jest skutkiem działania migrantów ostatniego okresu czy raczej radykalizacji drugiego czy trzeciego pokolenia wcześniejszych migrantów jest faktem nie budzącym wątpliwości, iż czy to formalnie czy nieformalnie państwa zachodnie funkcjonują dziś w warunkach stanów wyjątkowych. Unia Europejska która podejmuje dziś prace nad nową perspektywą budżetową, stoi wobec wielkiego wyzwania znalezienia olbrzymich środków na skutki owego migracyjnego kryzysu. Wreszcie rozbieżności rządów europejskich wobec problemu migracyjnego doprowadziły do instytucjonalnego kryzysu w Unii Europejskiej i można powiedzieć, że przyszłość tej organizacji rysuje się w czarnych barwach.
Wydaje się, że stan który obserwujemy obecnie jest jednak zaledwie uwerturą problemów, jakie są przed nami. Kryzys migracyjny stał się zatem centralnym zagadnieniem polityki europejskiej, w obliczu którego nawet Brexit stał się zagadnieniem drugorzędnym. Nie ulega też najmniejszej wątpliwości, że matką chrzestną tego wstrząsu jest Angela Merkel. To jej postawa latem i jesienią 2015 roku zadecydowała o gwałtownym przyspieszeniu procesów migracyjnych i doprowadziła do wszystkich negatywnych konsekwencji zasygnalizowanych wyżej, jak również tutaj nie wymienionych.
Nie sposób pojąć jak osoba, która ponosi wprost odpowiedzialność za ten wstrząs może odgrywać w europejskiej polityce tak dominującą rolę. Nie sposób pojąć jak osoba, która sprowadziła na Niemców tyle problemów, pewnie kroczy po kolejne wyborczy triumf. Ale nie to jest tak naprawdę najważniejsze w tej sprawie. Najważniejszym pytaniem pozostaje to, które postawiłem w tytule. Dlaczego A. Merkel zaprosiła migrantów do Europy ? Jest to przecież kwestia kluczowa. Bez prawidłowej odpowiedzi na to pytanie, nie będziemy w stanie zrozumieć tego wszystkiego, co się dziś dzieje w Europie i, zwłaszcza, tego co się dzieje z Unią Europejską.
Dlaczego tu są ?
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, pojawiło się szereg różnych spekulacji. Przyjrzyjmy się im i oceńmy je.
Jedną z popularniejszych wersji, suflowanych zwłaszcza przez różne ośrodki niemieckie i filoniemieckie, jest argumentacja moralna. Jej promotorzy twierdzą zatem, że Niemcy, na których ciąży szczególny ciężar z tytułu skutków II wojny światowej czują potrzebę swoistego zadośćuczynienia za wyrządzone przez siebie wtedy krzywdy. Chcą je zatem zadośćuczynić poprzez okazanie szczególnej troski dla tych osób. Jest to oczywiście argumentacja przewrotna. W odczuciu bowiem przeciętnego współczesnego Niemca zbrodnie II wojny światowej popełniali bliżej nieokreśleni „naziści”. Przy okazji polskich postulatów reparacyjnych usłyszeliśmy też, że dzisiejsi Niemcy są przecież w znacznej części ludźmi pochodzenia nieniemieckiego i nie można od nich żądać zrozumienia dla odpowiedzialności za owe „nazistowskie” wyczyny. Rzeczywiście obserwując dzisiejszych Niemców w jakimkolwiek wymiarze ich funkcjonowania trudno przyjąć za poważne twierdzenie, że mają oni jakiekolwiek rozterki moralne wynikające z tego, co wyprawiali ich rodzice bądź dziadkowie w latach II wojny światowej. Argument „moralny” jest więc tak dalece naiwny, że pozostawimy go ludziom naiwnym.
Drugą co do atrakcyjności koncepcją jest wersja ekonomiczna. Oto bowiem Niemcy przechodzą od lat kryzys demograficzny. W jego konsekwencji narastają problemy na niemieckim rynku pracy i konieczne jest zaabsorbowanie nowych sił roboczych miałoby zatem stanowić rozwiązanie tego problemu ciążącego coraz bardziej niemieckiej gospodarce. Jeżeli jednak przyjrzymy się przeciętnemu migrantowi przybywającemu obecnie do Europy, to raczej trudno uznać za minimalne poważną tego typu argumentację. Ci ludzie żadnych problemów niemieckiej gospodarki z pewnością nie rozwiążą. Nie jest to zresztą nic nowego. Niemcy mają przecież doświadczenie z migrantami ekonomicznymi z tamtych rejonów świata z wcześniejszego okresu, choć rzecz jasna nie taką skalę jak dotychczas. I nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jedynym skutkiem tych migracji było gwałtowne zwiększenie obciążeń niemieckiego systemu opieki społecznej. To właśnie szczodrość tego systemu jest skądinąd jednym z głównych czynników stymulujących napędzanie ruchów migracyjnych do Europy.
Trzecią w kolejności argumentacją jest twierdzenie, iż przybysze spoza Europy stanowią czynnik kulturowo ubogacający stary kontynent. To dzięki nim skostniała Europa ma zostać „odświeżona” i dzięki temu zyskać nowe impulsy rozwojowe. Na poziomie sarkastycznym można byłoby skomentować tę argumentację stwierdzeniem, iż owego odświeżenia doznały w sposób szczególne niemieckie kobiety podczas nocy sylwestrowej 2015/2016, a i na co dzień w ostatnim okresie mają z tym doświadczeniem do czynienia niemal na każdym kroku. I w tym wypadku widać wyraźnie że mamy tu do czynienia z propagandą.
Jednak w odniesieniu do obu argumentów warto wspomnieć, że to Niemcy stały się głównym hamulcowym przyjęcia do Unii Europejskiej Turcji. To ich sprzeciw sprawił, że Turcja nie weszła do Unii, a w konsekwencji doszło do radykalnych zmian w tym kraju. A przecież zarówno turecki potencjał siły roboczej, na tle dzisiejszych migrantów jawi się jako nieporównywalnie wartościowszy, a i skłonność do realnej integracji Turków (i Kurdów) w Niemczech jest zupełnie inna niż tego co obserwujemy w ostatnich latach. Niemcy mieli tego świadomość, więc gdyby argumenty powyższe miały być prawdziwe, już dawno odblokowaliby przyjęcie Turcji do UE.
Kolejnym argumentem tym z kategorii spiskowych historii, jest twierdzenie iż zalew migrantów głównie wyznających islam jest czynnikiem przy pomocy którego ma być przeprowadzona operacja ostatecznej likwidacji chrześcijaństwa w Europie. Wydaje się jednak, iż do tej operacji nie trzeba nowych rzesz migrantów. Jednak zarówno moralna degeneracja Europy Zachodniej, jak i ekspansywność już obecnych w Europie muzułmanów są wystarczające aby poradzić sobie zachodnioeuropejskim chrześcijaństwem. Żadna nowa fala migrantów nie jest tu już potrzebna.
Patrząc zatem ze ściśle niemieckiego punktu widzenia, nie widać żadnych korzyści z dopływu imigrantów. Odwrotnie, widać bardzo wyraźnie negatywne skutki migracji dla tego kraju. Zagrożenie terrorystyczne, obciążenie socjalne, zachwiana równowaga społeczna, podminowana pozycja Niemiec w Europie – to tylko kilka elementów pokazujących prawdziwe skutki tej „wędrówki ludów”.
Jeśli zatem operacja ta nie przyniosła żadnych korzyści, a jednocześnie wywołała tak daleko idące negatywne konsekwencje, to albo jej autor był szaleńcem, albo kryje się za jego działaniem plan o daleko idących konsekwencjach. Czy jest taki plan ? Może warto się przyjrzeć kilku ważnym zjawiskom jakie miały miejsce w Niemczech w ostatnich latach i rozważyć, jaki jest ich związek z działaniami kanclerz Merkel.
Niemcy pod rządami Merkel
A. Merkel przejęła władzę w momencie, gdy kraj przeżywał spore problemy związane z zadłużeniem sektora publicznego. Niemcy jako twórcy Euro a wcześniej kryteriów z Maastricht mieli problemy aby utrzymać się w tych parametrach. Do tego doszedł później globalny kryzys finansowy, co pogłębiło kłopoty. Jednak faktyczny władca Niemiec minister finansów W. Schaeuble przeprowadził wielki plan, który pozwolił Niemcom występować jako liderowi strefy Euro. Przedsięwzięcie to miało wiele elementów, ale tutaj skupimy się na tych najważniejszych.
Po pierwsze Schaeuble radykalnie ograniczył inwestycje realizowane przez rząd federalny. Zwłaszcza inwestycje w infrastrukturę. Niemcy wykorzystywali manipulację budżetem UE dzięki której, tereny b. NRD uznane zostały jako jedyny kraj postkomunistyczny i z tego względu wsparte zostały potężnymi środkami na dostosowanie tych terenów do stany Niemiec Zachodnich. Jednak poza nakładami z tych źródeł, nakłady federalne na infrastrukturę były znikome, dzięki czemu znacząco ograniczono deficyt budżetowy.
Był to jednak tylko jeden z zabiegów służących poprawieniu parametrów budżetu federalnego. Ważnym dodatkowym elementem stały się manipulacje niemieckim eksportem i importem w celu wytworzenia poważnych nadwyżek finansowych w handlu zagranicznym. Import niemiecki koncentrował się w minionych latach przede wszystkim na sprowadzaniu z państw o tańszych kosztach produkcji (głównie Grupy wyszechradzkiej, której członkowie stali się w tym okresie największym partnerem handlowym Niemiec) produktów i półproduktów, które odsprzedawane są dalej jako produkt niemiecki. Towarzyszy temu stymulowane przez rząd federalny ograniczanie importu we wszystkich obszarach, w których zagrażałoby to w jakikolwiek sposób potencjałowi niemieckiego przemysłu. Ta polityka pozwoliła rzeczywiście uzyskać Niemcom wielkie nadwyżki w wymianie handlowej.
Ale najważniejsze okazało się wykorzystanie federalnego charakteru państwa niemieckiego do transferu zadłużenia rządu federalnego na budżetu krajów związkowych i samorządów. Wykorzystując metodologiczne kombinacje Eurostatu i własnego urzędu statystycznego, Niemcy „oczyścili” rząd federalny ze znacznej części zadłużenia, dzięki czemu stali się prymusem strefy Euro. Jednocześnie z uwagi na fakt, że zasadniczy transfer socjalny odbywa się poprzez landy i samorządy, ten olbrzymi ciężar finansowy pogrążył właśnie landy i samorządy. Jest rzeczą charakterystyczną, że licząc łącznie zadłużenie sfery publicznej (a więc rządu federalnego, krajów związkowych, samorządów i instytucji publicznych) Niemcy prześcigają Grecję, Włochy czy Portugalię, ale na zewnątrz liczy się wizerunek rządu federalnego.
Jednak wzmocnienie pozycji Niemiec w strefie Euro i w UE było tylko jednym z celów Schaeublego. Drugim stało się faktyczne uprzedmiotowienie krajów związkowych i samorządów. Tutaj konieczne jest ważne wytłumaczenie. RFN gdy powstawała po wojnie ukształtowana została jako kraj federalny jako antyteza silnie scentralizowanych Niemiec hitlerowskich. Właśnie silna pozycja niemieckich landów, zwłaszcza ich finansowa samodzielność i niezależność od rządu federalnego, miały być jedną z gwarancji realnej denazyfikacji Niemiec. Traktowane to było jako trwała instytucjonalna gwarancja trwania niemieckiej demokracji i instrument zapobiegający możliwości odbudowania „pruskich” Niemiec.
Dzisiaj jest to już historia. Jedynie Bawaria zachowuje minimum finansowej niezależności od rządu federalnego, pozostałe landy są zakładnikami min. Schaeublego. W jeszcze większym stopniu dotyczy to samorządów (powiatowych, miejskich i gminnych). Fundament niemieckiego federalizmu jest już zupełną fikcją, a rząd federalny uzyskał pełnię kontroli finansowej nad krajem.
Istotnym uzupełnieniem tej operacji stało się złamanie innej, istotnej gwarancji niemieckiego federalizmu. Podobnie jak samodzielność finansowa, drugim filarem demokratycznych Niemiec miało być zachowanie najistotniejszych kompetencji w zakresie ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego w rękach krajowych ministrów spraw wewnętrznych. Federalny minister był przez całe dziesięciolecia jedynie koordynatorem ministrów krajowych o bardzo ograniczonym zakresie kompetencji. Nie trzeba specjalnie rozwodzić się dlaczego Alianci, którzy stworzyli ten model, preferowali na tle doświadczeń okresu hitlerowskiego takie właśnie rozwiązanie.
I oto właśnie jesteśmy świadkami jak federalny minister spraw wewnętrznych Th. De Meziere wprowadza w życie „pakiet” swego imienia, który wywraca do góry nogami dotychczasowy model. Powodem tej zmiany są negatywne doświadczenia w funkcjonowaniu dotychczasowych rozwiązań, w ramach których nie radzono sobie z efektywną walką z terroryzmem. Okazało się, że że krajowi ministrowie nie są w stanie wymieniać się informacjami dotyczącymi osób podejrzanych o skłonności terrorystyczne, a i terroryści po dokonanych zamachach, bez trudu wędrowali sobie po Niemczech, bo „nie było komu koordynować” ich ścigania. To właśnie dlatego teraz minister de Meziere będzie już mógł ich skutecznie ścigać.
Warto tu na marginesie jedynie dodać, iż T. de Meziere jest synem L. de Meziere’a, ostatniego premiera NRD. De Meziere senior który doprowadził do likwidacji NRD, okazał się później wieloletnim twardym współpracownikiem Stasi. Tak się akurat złożyło, że to właśnie L. De Meziere był akuszerem politycznej kariery A. Merkel i wieloletnim je promotorem.
Nie bez znaczeniu jest tu także fakt, iż przynajmniej od zamachu w Berlinie, a więc niemal od roku, Niemcy funkcjonują w warunkach nieformalnego stanu wyjątkowego. Obowiązują nadzwyczajne procedury bezpieczeństwa i związane z tym ograniczenia w sferze różnorakich praw obywatelskich.
Ważnym dodatkowym filarem obecnej sytuacji w Niemczech, jest wprowadzenie faktycznej cenzury w środkach masowego przekazu. Na przestrzeni ostatnich 2 – 3 lat niemiecka rada tzw. etyki mediów, wydała niezliczone instrukcje dotyczące sposobów opisywania współczesnej rzeczywistości w tym kraju. Trzeba pamiętać, że w Niemczech dyspozycje te mają charakter w istocie wiążący. Przynajmniej na poziomie zdecydowanej większości mediów są one bezwzględnie przestrzegane, a niestosowanie się do tych dyspozycji grozi daleko idącymi sankcjami finansowymi w przypadku ewentualnych sporów sądowych. Żadne zatem medium nie zaryzykuje wchodzenia w konfrontację z linią określoną przez to ciało.
Uzupełnieniem tej nowej sytuacji jest kompletna kapitulacja niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Ciało to ukształtowane u zarania RFN miało być strażnikiem demokracji niemieckiej i zasad niemieckiego federalizmu. Czasy gdy tak było przeszły do historii. Niemiecki Trybunał jest dzisiaj emanacją partyjnej „Wielkiej Koalicji” i składa się z funkcjonariuszy CDU/CSU i SPD, którzy wykonują posłusznie polecenia swoich pryncypałów. Trybunał na przestrzeni ostatnich lat nie uczynił nic, aby uratować niezależność krajów związkowych w kluczowych obszarach i milcząco zaakceptował całkowitą zmianę ustroju Niemiec.
Niemcy bowiem nie są już dziś państwem federalnym. Skala scentralizowania Niemiec zaczyna dzisiaj przypominać model znany z okresu II Rzeszy (a więc Niemiec wilhelmińskich po 1871 roku) oraz III Rzeszy (a więc Niemiec adolfińskich). Stało się to, przed czym przestrzegali demokraci niemieccy w momencie, gdy przenoszono stolicę RFN z Bonn do Berlina. Wskazywali wtedy, iż doprowadzi to nieuchronnie do ożywienia ducha pruskiego, który zawsze prowadził Niemcy do nieszczęść.
Angela Merkel jako wytwór mentalności pruskiej, jest realizatorką tej wielkiej operacji. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że całą afera migracyjna jest niezbędnym kamuflażem dla skutecznego przeprowadzenia tej operacji. Bez owego „kryzysu” Niemcy nigdy nie zaakceptowaliby powrotu cenzury, ograniczenia swoich praw obywatelskich czy zniszczenia niemieckiego federalizmu i samorządności. Dzięki aferze migracyjnej odbierają te działania jako niezbędne dla zabezpieczenia ich podstaw egzystencjalnych. Tak samo działo się w latach 30-tych XX wieku.
Ów wewnętrzny zwrot nie jest jednak jedynym objawem tej wielkiej zmiany. Poczynając od upokorzenia Grecji w niemieckiej polityce zagranicznej można zaobserwować wyraźny odwrót od dotychczasowej linii fryderycjańsko – bismarckowskiej na rzecz linii wilhelmińsko – adolfińskiej. Najważniejszym wyrazem tej zmiany stało się otwarte wypowiedzenie dotychczasowego partnerstwa Stanom Zjednoczonym i rzucenie im rękawicy. A. Merkel – nomen omen – w Norymberdze, samozwańczo występując w imieniu Europy oświadczyła z tupetem, iż Europa będzie odtąd radzić sobie sama. Także jednak dla uzasadnienia tego zwrotu, niezbędna była jej afera migracyjna.
Takie są w moim przekonaniu główne powody, dla których Angela Merkel zaprosiła do Niemiec migrantów.
Wiec czemu z uporem maniaka pcha ich do Polski ? Czemu ta cała wierchuszka unijnych lewaków jest przeciw nam ? Merkel to komunistka i z mentalnoscią pruska ma niewiele wspólnego. Ok zaprosiła ich bo chce wskrzesić IV rzeszę – nic nie rozumiem. To sie nie trzyma kupy prawdziwy powód to zniszczenie europy islamem i błędne jest twierdzenie że wystarczą ci co już są – nie wystarczą. Wpuszczając do europy milion imigrantów socjalnych uzyskano jedno – ważny precedens. I dzieki temu precedensowi mozna teraz forsować prawa zmuszające do przyjmowania okreslonych kwot imigrantów.
Emigranci sa potrzebni do stosowania terroru, to oni jako prymitywy mają byc wykorzystani do powstania rewolucji, czytaj nizej
Zaprosiła, bo realizuje przebudowę Niemiec – jest wytworem NRD-owskiej mentalności, a otaczają ją ludzie ukształtowani ideowo przez rewoltę w 1968 roku, czyli przesiąknięci trockizmem. Dlatego paradoksalnie jest im do siebie blisko.
Dobre.
Autora tekstu proszę 🙏 o zapoznanie się z teoria mistrza Krzysztofa Karonia, jego filmy są na YT i mają bardzo dużą oglądalność. Teoria nowego Marksizmu bardziej pasuje, tym bardziej ze nazwisko imię ALTIERO SPINELLI widnieje przed glownym gmachem EU, a bylbo to wielki komunista ☭ na miarę lenina i Marksa.
No właśnie sygnalizuję to wyżej. A. Merkel tkwi po kolana w NRD, jest ukształtowana przez ideologię NRD-owską, otacza się podobnymi sobie ludźmi wywodzącymi się z NRD (np. de Meziere) i posttrockistami. Migranci jako islamistyczni radykałowie stanowią świetny materiał zapalny do wypalenia do piachu „starego porządku”.
Zgadzam się z Panem całkowicie. Bolszewizacja Niemiec postępuje i to już wcale nie małymi krokami. Wystarczy posłuchać Schulza by nie mieć wątpliwości, w jakim kierunku poprowadzi on tych potomków hitlerowskich.
Interesujące
Sprowadzanie dzikich dziwnie zbiegło się w Ukraińską rewolucją na majdanie nagle przestano mówić o majdanie za zaczęto o uchodźcach o ich zamachach ofiarach a Ukraina została zapomniana a to tą sprawą żyło by społeczeństwo UE 🙂 Uważam że celowo Angele zrobiło ten zamęt z dzikimi aby druga nitka gazociągu budowana była bez Ukraińskiej martyrologii
Dyskusyjna teza.
W punkt. Często bywam w Niemczech – to jest dzisiaj zupełnie inny kraj niż jeszcze jakieś 8-10 lat temu. A ten syf w Niemczech zachodnich, dekapitalizacja infrastruktury – tragedia. No ale taki jest koszt marszu po imperialne frukty. Jak zawsze.
Niestety, ma Pan rację. Niemcy są dzisiaj zupełnie innym krajem niż nawet 5 lat temu.
Bardzo, naprawdę bardzo ciekawe ujęcie. Z pewnością jednak Niemcom nie grozi procedura naruszenia praworządności w Brukseli.
No raczej nie grozi 🙂
Merkel i jej otoczenie to dzieci rewolucji 68. Trockistowska szajka promotorów antywartości.
Tak, to jest to pokolenie.
Profesorze, trafił Pan w punkt. Mieszkam w Niemczech od prawie 20 lat i mogę potwierdzić, że dzisiejsze RFN to jest już zupełnie INNY kraj. Byli Ossie mówią też, że coraz bardziej im to przypomina NRD. Nic dodać nic ująć.