Rosja – odwieczny wróg czy słowiański brat ?

Zapowiadałem, iż po tekście poświęconym krajom bałtyckim, przedstawię kilka przemyśleń dotyczących tego, jak powinna wyglądać polska polityka wschodnia. Jednak wydaje się, że nie sposób przejść do tego zagadnienia, bez zarysowania choćby wstępnego, kwestii polityki rosyjskiej.

Rosja jest naszym sąsiadem na północnym odcinku granicy. Bezpośrednie sąsiedztwo dotyczy zatem enklawy królewieckiej, ale nie ulega wątpliwości, że jest ono odczuwalne w znacznie większym stopniu, niż wynikałoby z długości tej granicy.

Od ponad 400 lat relacje polsko – rosyjskie pozostają w stanie permanentnego kryzysu i napięcia. Nie ulega wątpliwości, iż przyczyną takiego stanu rzeczy jest nieustanne parcie Rosji (wcześniej Księstwa Moskiewskiego) na zachód. Nie jest to oczywiście jedyny kierunek tej ekspansji. Jak już wspominałem, stałym elementem polityki rosyjskiej na przestrzeni  pięciu stuleci pozostaje przeświadczenie, iż Rosja nie posiada żadnych bezpiecznych granic, a więc należy je ciągle poprawiać, aby były bardziej bezpieczne. To przeświadczenie wymusza ekspansję niezależnie od charakteru władzy w tym państwie.

Dlatego przyjęte w ostatniej dekadzie XX wieku i w początkach XXI wieku założenie większości polskich polityków i uprawiających wishful thinking mainstreamowych mediów, iż „nowa, demokratyczna Rosja” będzie wolna od agresywnych zamiarów i uda się z nią ułożyć nasze relacje, było wyrazem niepojętej, kompletnie ahistorycznej nawiności. Rosja wstrzymywała ekspansję tylko wtedy, gdy miewała kłopoty wewnętrzne. Na tyle poważne, iż uniemożliwiały one agresywne poczynania. Jednak jakakolwiek stabilizcja wewnętrzna zawsze wyzwalała kolejne działania w celu „poprawiania granic”.

Szczytem naiwności postawy względem Rosji był okres kierowania polską polityką zagraniczną przez Sikorskiego. Dążąc do zakwestionowania prób zracjonalizowania polskich poczynań na wschodzie podejmowanych przez prezydenta Kaczyńskiego, ekipa Tuska – Sikorskiego, a potem i Komorowskiego, podjęła próbę uporządkowania relacji z Rosją. Przymykając oczy na agresywne działania w Gruzji oraz niezwykle aktywne poczynania polityki rosyjskiej na wszystkich kierunkach, Sikorski udawał że wprowadza Rosję do Europy. Apogeum tej fanfaronady było ogłoszenie przez tegoż Sikorskiego, że Rosja znajdzie się w nieodległej przyszłości w NATO. Głosił takie poglądy w momencie, gdy nieuchronnnie zbliżał się kryzys ukraiński i krymski. Mimo pozorów i nic nie znaczących gestów, nie udało się nawet zapobiec cyklicznym uderzeniom Rosji w nasz eksport żywności na ten rynek. Żadnych innych osiągnięć ta polityka nie przyniosła i żaden z istotnych problemów polsko – rosyjskich nie został rozwiązany.

Rosja, wykorzystując wiele lat niezwykłej koniunktury na ropę i gaz, przeprowadziła po wojnie z Gruzją gruntowną reorganizację swojej armii. Nieskrywanym celem tego działania było przygotowanie jej do agresywnych poczynań na obszarze europejskim i bliskowschodnim. W efekcie tego, Rosja uzyskała zdolności do działań militarnych w takiej skali i w takiej szybkości, że już na kilka miesięcy przed agresją na Krymie było oczywistym, iż NATO nie jest w stanie jej w żaden sposób przeciwdziałać. Sojusz, osłabiony wycofaniem niemal całych amerykańskich sił konwencjonalnych z Europy, rozbrojny przeświadczeniem, iż zapanował wieczny pokój, stracił jakiekolwiek możliwości przeciwdziałania poczynaniom rosyjskim. Co więcej, oczywistym się stało, że agresji rosyjskiej nie jest wstanie przeciwstawić się żaden (może poza Turcją) kraj NATO w Europie.

Pozycja Polski jest w tym kontekście szczególna. Enklawa królewiecka jest najbardziej zmilitaryzowanym obszarem w Europie. Zgromadzone tam siły rosyjskie i uzbrojenie którym dysponują, w kontekście rozbrojenia polskiej armii przez min. Klicha, czyni nasz kraj prawie bezbronnym w przypadku jakiejkolwiek agresywnej akcji rosyjskiej. Przyznał to nawet mianowany ostatnio dowódca polski na wypadek wojny – wskazał, iż bronić się będziemy w Polsce południowo – wschodniej  (pewno za Odrą), skąd wyprowadzimy skuteczne kontrnatarcie. Aby zmienić ten tragiczny stan rzeczy potrzeba bardzo wielu lat i potężnego wysiłku. Naszą sytuację pogarsza również fakt, iż wskutek opisanej już polityki wobec Białorusi, należy liczyć się z tym, że jej terytorium może również stanowić oparcie dla działań rosyjskich.

Można oczywiście bagatelizować taki scenariusz, ale jeszcze dwa lata temu wyśmiewano ewentualność orężnego zajęcia Krymu czy otwartej agresji na Ukrainę. Jedyne co może powstrzymać Moskwę, ale także na pewien tylko czas, to słabnąca koniunktura na surowce. Stan taki nie będzie trwał jednak wiecznie, a Rosja będzie wracać do swojej poprzedniej polityki.

Czy w tej sytuacji możemy próbować konstruować jakąkolwiek skuteczną politykę rosyjską ? Czy nie powinniśmy skupić się jedynie na wzmożonym wysiłku w zakresie rozbudowy swojej armii oraz wymuszeniu od NATO ewentualnych działań w naszym interesie w przypadku nacisku Rosji ? Są to oczywiście działania konieczne i nie ma sensu kwestionować absolutnej ich konieczności. Nie należy jednak rezygnować z podjęcia prób unormowania relacji z Rosją. Przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, co najważniejsze, aby maksymalnie odwlec w czasie  ewentualną konfrontację. Rosja ma wiele celów i wiele granic do „poprawienia”. Nie powinniśmy starać się o to, by znaleźć się na tej liście na początkowym miejscu. Potrzebujemy czasu i lepiej ten czas wywalczyć mądrym postępowaniem. Po drugie, warto podjąć próbę wykorzystania potencjału ekonomicznego Rosji, do robienia tam interesów. Tak jak robią to wszystkie, poważne gospodarki europejskie i pozaeuropejskie.

Pamiętać należy, że Polska – podobnie jak wiele innych krajów europejskich – jest poważnie spentetrowana przez rosyjską agenturę wpływu. Nie ułatwia to racjonalnej polityki rosyjskiej, bowiem to niestety Rosja posiada lepsze intrumenty do destruowania naszej pozycji. Niemniej należy w pierwszym rzędzie skorygować nasze obecne nastawienie do Rosji. Nie ma żadnego powodu, aby – podobnie jak w przypadku Białorusi – to Polska stanowiła forpocztę żałosnej europejskiej krucjaty przeciw Rosji. W rzeczywistości zostajemy w tej krucjacie sami, ponosimy jej najcięższe konsekwencje, w zamian nic nie zyskując. Warto zacząć ściślej współpracować z sąsiadami Rosji, zwłaszcza z Chinami, Iranem, Turcją czy Pakistanem (sąsiadającym z rosyjskimi pretektoratami w Azji centralnej). Oni lepiej rozumieją nasze problemy niż odcięty od Rosji świat zachodu. Trzeba sobie uświadomić, że w kontekście Rosji to właśnie te geograficznie egzotyczne kierunki, nie są politycznie egzotyczne, ale jak najbardziej racjonalne. To właśnie tu musimy szukać wzmocnienia naszych pozycji, ale i poszukiwać szansy na odwracanie zainteresowania Rosji od naszego kierunku.

Rosja wielokrotnie deklarowała, iż zależy jej na normalizacji relacji z Polską i nie należy traktować tych enuncjacji wyłącznie w kategoriach gry. Ważnym jest jednak, aby to trudne zadanie nie zostało sprowadzone do kolejnej fazy dyskusji o Katyniu czy o losach jeńców bolszewickich w 1920 roku. Dzisiaj także, wielkim obciążeniem będzie kwestia katastrofy smoleńskiej. Powiększa ona skalę szkód pozostawianych przez Sikorskiego i Tuska na tym kierunku.

Musimy jednak podjąć wysiłek na rzecz wykorzystania niewątpliwego zapotrzebowania Rosji na wspópracę z Polską. Nawet jeśli z jej punktu widzenia ma to być uwertura do przyszłego ułatwienia sobie podporządkowania Polski, należy podjąć tę grę dla naszych korzyści. Uzyskanie choćby dogodniejszych cen surowców, dostępu do rosyjskiego rynku dla naszych produktów, otoczenie opieką setek tysięcy mieszkających w Rosji Polaków, to i wiele innych rzeczy jest warte tej rozgrywki. Jeśli będziemy świadomi celów rosyjskich, to pozwoli nam prowadzić tę rozgrywkę z korzyścią dla Polski. I zyskać czas.

W mojej ocenie potrzebujemy przynajmniej 10 lat spokoju na odcinku rosyjskim. Nie jest wykluczone, że sytuacja wewnętrzna w Rosji będzie jednak ewoluować w kierunku dłuższej destabilizacji, więc przetrwanie kilku najbliższych lat we względnym spokoju z Rosją, jest koniecznością.

Zatem najwyższą koniecznością staje się dziś odejście od polityki symbolicznej i podjęcie dialogu i współpracy. Mamy tu ciągle wiele atutów, bowiem jesteśmy głównym obszarem tranzytu dóbr do i z Rosji. I to szybko się nie zmieni. Dlatego Moskwa ciągle szuka sposobów, aby kontrolować ten obszar ekonomicznie. Jesli nie będziemy robić z Rosją normalnych interesów, osiągnie ona swoje cele albo poprzez polskich sprzedawczyków, albo poprzez układy mafijne, albo poprzez firmy formalnie niemieckie, włoskie czy francuskie, ale przez nią kontrolowne. Każde z tych rozwiązań jest stokroć gorsze i niebezpieczniejsze, niż działania promowane i kontrolowane przez władze polskie.

Wiele razy w historii przegrywaliśmy z Rosją wskutek braku cierpliwości i konsekwencji. I naiwnego przekonania, że tupaniem czy strzelaniem wywalczymy więcej, niż mądrym lawirowaniem. Dzisiaj stoimy także przed takim wyborem. Oby starczyło nam mądrości.

23 przemyślenia nt. „Rosja – odwieczny wróg czy słowiański brat ?

  1. Zdecydowanie powinniśmy się z Rosją przyjaźnić i prowadzić wspólne interesy, dla własnego dobra! Skoro Ukraina ma na swoim koncie tyle morderstw Polaków, a jest niby naszym „bratem” to tym bardziej z Rosji- która jednak pokonała hitlerowskie Niemcy ( znaczy wtedy ZSRR) dzięki czemu uniknęliśmy eksterminacji narodu, a ma obecnie spory rynek zbytu -nie powinno się robić wroga! Poza tym kto to wie, silna Rosja może stać się świetnym sojusznikiem w walce z …oby nie- islamską Europą.

    1. O przyjaźń będzie trudno, bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz. A przecież to raczej tamta strona nie oczekuje przyjaźni, tylko podporządkowania. Niemniej, wiedząc o tym, trzeba starać się twardo stać na gruncie własnych interesów. Rosja potrafi respektować tych, którzy wiedzą na jakim gruncie stoją.

    2. Raz sierpem raz młotem ruską chołotę. A ten kto chce się bratać z ruską chołotą niech spier. z Polskiej Ziemni za wczasu.PAMIĘTAMY KATYŃ, SMOLEŃSK , ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH.

  2. Zawsze w najmniej odpowiednim momencie pochylamy głowe w ukłonie przed Rosyją i batem dostajemy w kark. Gdyby Polacy potrafili patrzeć na sąsiadów z podniesioną głową nie tylko w momencie kapitulacji to może los byłby łaskawszy. Tymczasem symbolem Polskiej polityki zagranicznej po wsze chyba czasy pozostanie most na Dniestrze w Zaleszczykach…

  3. Tekst byłby naprawdę słuszny, gdyby nie pewien niesłychanie ważny niuasns….
    Ten niuans trwa – bagatela – od końca wieku XIV. Od podpisania przez posłów królowej węgierskiej Elżbiety Łokietkówny z wielkim księciem litewskim Jagiełłą paktu na zamku w Krewie (1386 r.), sprawę wiodącą w naszej relacji z Rosją jest być albo nie być Rusi Tej Rusi właściwej, Rusi nie moskiewskiej. Dziś jesteśmy ciągle na tym samym etapie politycznym, na jakim byli posłowie królowej Elżbiety, reprezentujący również panów małopolskich. Bez właściwego ustawienia relacji między Moskwą a Rusią-Ukrainą (wtedy wydawało się, że unia Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego tę sprawę załatwi), nie możliwe są nasze normalne relacje z Moskwą.
    Nie mieliśmy ich nigdy już od czasów panowania wnuka Jagiełły, króla Aleksandra Jagiellończyka, kiedy to Iwan III podjął z całą siłą ekspansję w kierunku zachodnim aż do dziś dnia.
    Nasze relacje z Rusinami są sprawą naszą sprawą wewnętrzną. Od czasów Chmielnickiego po Wołyń wzajemnie mordowaliśmy się z nimi jako obywatele jednego państwa. Naszą winą była absolutna nieumiejętność ułożenia sobie stosunków z Rusinami-Ukraińcami, jako współobywatelami.

  4. Z Rosuie tak nie bendzie liedko w polituce i menzunarodowa wspulpraca legal. To panstwo w kazdum profile est skorympowane aziato krajami polonconumi z bulego ZRSR, jaki spowodyiom do korypcii w oboientnu jaki sposob prowsdzenia dzaalnosci gospodarcom i politucnom…

  5. Wysoko oceniam ten z konieczności dość lapidarny tekst , uważam charakterystykę stosunków , ocenę i wnioski za dość trafne.Teza wprawdzie nie nowa że wróg twojego wroga jest twoim przyjacielem ale ciągle warta wykorzystania 😉 . Muszę też przyznać sporo racji p. P.Przeciszewskiemu w kontekście naszych błędów w polityce wewnętrznej w I Rzeczpospolitej.. 😉 .
    Pozdrawiam 🙂

  6. Potrzeba „unormowania” stosunków z Rosją? A teraz są nieunormowane? Nienormalne? Trwa jakaś wojna, strzelanina, albo choćby wojownicze gesty?
    Potrzeba „lawirowania” i zyskania czasu? – ależ to właśnie rząd PO (i przyszły PIS) robi.

    Może idzie o to, by te stosunki były bardziej unormowane od unormowanych? Hiperunormowane? :)))

    To prawda że Rosja ma wiele celów i granic do przesuwania. Priorytety celów nie wynikają jednak dla Rosjan z subiektywnych odczuć i wrażeń, tylko rzeczowej i pragmatycznej analizy korzyści/strat, skutków/ryzyka, potencjałów i tak dalej. Rzekome „lawirowanie” zostanie przez Rosję i słusznie uznane za dowód słabości. Płaszczenie się przed Rosją – bo tym właśnie jest rzekome dodatkowe „unormowanie” normalnych stosunków – tylko zachęca do agresji.

    Trzeba nam więc czegoś odwrotnego. Zmniejszania różnicy potencjałów i cierpliwego, bez ostentacji („fanfaronady”) ale stanowczego i spokojnego zwiększania dla Rosji przewidywanych kosztów agresji.

    1. Wydaje mi się że myślimy o tym samym, choć inaczej to werbalizujemy. Oczywiście chodzi o unormowanie, bo teraz nie ma żadnych relacji. Tak być nie może, a polityka z sąsiadem nie może być prowadzona wedle zasady wahadła – najpierw bezmyślne udawanie że wszystko jest świetnie i znakomicie się rozumiemy (vide papierosik Sikorskiego z Ławrowem na balkonie w MSZ-ecie czy spotkanie Ławrowa z polskimi ambasadorami) a następnie bezmyślne wymachiwanie cepem i odgrażanie się.

  7. Panie Górski, jest Pan człowiekiem zdecydowanie nie z mojej „bajki” politycznej, ale muszę powiedzieć że Pańska wypowiedź bardzo mi się podoba. Logicznie, sensownie, racjonalnie podane argumenty. Tylko proszę mi powiedzieć, dlaczego Pańskie „macierzyste” ugrupowanie polityczne, czyli PiS tego nie rozumie, tylko zawsze bez sensu pobrzękuje szabelką zamiast spokojnie z Rosją rozmawiać ? Dlaczego pseudogodnościowa polityka symboliczna bierze tam górę nad chłodno wykalkulowanym podejściem w imię najlepiej pojetego interesu polskiego ?

    1. Cóż dziękuję i jedynie dodam, że PiS nie jest moim „macierzystym” ugrupowaniem. Nie jestem członkiem PiS-u od pewnego czasu.

  8. „Od ponad 400 lat relacje polsko – rosyjskie pozostają w stanie permanentnego kryzysu i napięcia. Nie ulega wątpliwości, iż przyczyną takiego stanu rzeczy jest nieustanne parcie Rosji (wcześniej Księstwa Moskiewskiego) na zachód”

    Nieładnie i nieuczciwie jest zwalać winę za wszystko na „imperializm” Rosji.

    Na zły stan stosunków polsko-rosyjskich ogromny wpływ miało wmieszanie się Rzeczypospolitej z podpuszczenia papiestwa w wewnętrzne zamieszki, wojny domowe i bunty chłopskie Rosji w okresie tzw. „wielkiej smuty”, podsuwanie Rosji samozwańców, najazd na Rosję, okupacja Kremla, oraz gwałty, morderstwa i rabunki dokonywane przez wojska Rzeczypospolitej, zwłaszcza przez grabieżców/grasantów lisowczyków. Którzy pozostawiali po sobie spaloną ziemię i trupy.

    Co do owego rosyjskiego „parcia na zachód” – z punktu widzenia Rusinów/Rosjan było to odzyskiwanie ruskich terenów znajdujących się od kilku wieków pod okupacją litewsko-polską. Przypomnijmy sobie kilka faktów – Ruś Nowogrodzka była starsza o całe stulecie od państwa Piastów. Ruś Kijowska była jego rówieśniczką. Potem nastąpiło rozdrobnienie dzielnicowe Rusi i najazdy Mongołów. Wykorzystała to Litwa podbijając ogromne tereny Rusi. Księstwo Moskiewskie jako pierwsze zrzuciło mongolskie jarzmo po czym zaczęło jednoczenie ziem ruskich. Było rzeczą naturalną, że będą chcieli odebrać państwu polsko-litewskiemu ziemie zamieszkałe od wieków przez autochtonicznych Rusinów. Gdy Łokietek jednoczył rozbite ziemie Piastów i odbierał tereny znajdujące się w obych (np. krzyżackich) rękach uważamy, że postępował słusznie. Gdy to samo robiła Rosja – nagle jest to „parcie na zachód”.

    Oceniajmy Polskę i Rosję według tych samych kryteriów.

    Sojusz z Rosją to jedyna szansa na normalną Polskę. Jeśli pozostaniemy wasalem zachodu nadal będziemy jego „kundlem” do ujadania na Rosję, parobkiem i rezerwuarem taniej siły roboczej.

    1. Szanowny Panie Opolczyku,
      Pański tekst, który jest swoistą propagandą pewnych idei, wymaga odniesienia się dłuższego:
      1. Nie zwalam nic na imperializm rosyjski, a jedynie opisuję historyczny, niepodważalny fakt, z którym najwyraźniej ma Pan problemy. Zaangażowanie Rzeczypospolitej w sprawy rosyjskie w pocz. XVII wieku było prostą konsekwencją trwającego od ponad stu lat naporu księstwa moskiewskiego i samozwańczego caratu, na tereny ruskie (które nigdy nie były moskiewskie). Moskwa rywalizowała z Litwą o przywództwo nad rozdrobnioną przestrzenią księstw ruskich. Polska jako sprzymierzeniec Litwy włączyła się w tę rywalizację słusznie uznając już wtedy, że imperializm moskiewski nie będzie znał granic ekspansji.
      2. Co do przebiegu „okupacji polskiej” to nie musi epatować obecną narracją rosyjską. Opisywane przez Pana okrucieństwa, w zdecydowanym stopniu były efektem bratobójczej wojny rosyjskiej i ex post przypisano je Polakom. W rzeczywistości Polacy siedzieli na Kremlu i rzadko podejmowali jakiekolwiek akcje poza Moskwą.
      3. Nie wiem skąd Pan czerpię wiedzę historyczną o polskiej okupacji ziem ruskich i o chronologii powstawania państw w IX i X wieku w Europie Środkowo – Wschodniej. Zarówno Ruś nowogrodzka jak i Ruś kijowska były tworami erygowanymi głównie przez Waregów, którzy zdominowali tamtejszych Słowian. Co ważne, nasi pobratymczy Polanie musieli uchodzić wtedy z Rusi, aby nie dać się ujarzmić Waregom. Opisywana przez Pana ideologia powstała w XIX wieku w Imperium Rosyjskim. Księstwo Moskiewskie nie miało żadnego tytułu historycznego do „jednoczenia ziem ruskich” ani do zwierzchnictwa nad „autochtonicznymi Rusinami”. Inaczej – jego tytuł był dokładnie taki sam jak Rzeczypospolitej, która dzierżyła historyczne centrum Rusi a więc Kijów, a co więcej była ostoją wolności, swobody wyznania i praktykowania prawosławia i zapewniała temu kościołowi – co było unikatem w ówczesnym świecie – pełnoprawny status państwowy. Nie ma tu żadnej paraleli z działaniami Władysława Łokietka.

  9. Panie Górski

    Takiej mniej więcej odpowiedzi spodziewałem się. Typowa jest dla typowego rusofoba.
    To Pan uprawia propagandę.

    1. Litwa nie była Rusią. Litwini nie byli Rusinami. Oni nie jednoczyli Rusi a ją podbili. Ingerowanie Rzeczypospolitej w sprawy Rosji było niedopuszczalne i zaowocowało nienawiścią pomiędzy Polakami i Rosjanami. Prymat Księstwa Moskiewskiego w rzeczonym okresie wziął się stąd, że inne księstwa ruskie znajdowały się pod obcymi zaborami. Od zniewolonych Nowogrodu czy Kijowa wyzwolenie i zjednoczenie Rusi przyjść nie mogło. Nazywanie ówczesnego moskiewskiego caratu „samozwańczym” nie zmienia faktu, że to on stworzył potężną Rosję i on zjednoczył większość ruskich ziem. I to Rusinom/Rosjanom należy zostawić ocenę tego, czy Księstwo Moskiewskie było prawowitym spadkobiercą Rusi czy nie. Wielokrotnie zauważałem w szeregach rusofobów takie właśnie podejście – odmawianie Moskwie prawa reprezentowania interesów ruskich. Jest ono nieuświadomionym kompleksem niższości wobec potężnej Rosji i wściekłości na Moskwę. Kiedyś Rzeczypospolita była potężna, a „samozwańcza” Rosja (Księstwo Moskiewskie) karłem. Dzisiaj Rosja jest potężna a Polska trzeciorzędnym jewrounijnym barakiem.

    2. Polecam pogrzebać w sieci i poczytać sobie o wyczynach lisowczyków w Rosji (i nie tylko tam). Wtedy zobaczy Pan, że nie jest to „narracja rosyjska”. Wszędzie, gdzie ci grabieżcy pojawiali się, budzili przerażenie. Na terenach w Niemczech, gdzie szaleli podczas wojny trzydziestoletniej, jeszcze dwa wieki później matki nimi straszyły dzieci.

    3. Wkład Waregów w powstanie ruskich państw jest mi znany. Ale „roztopili się” oni w żywiole słowiańskim, przyjmując jego zwyczaje i kulturę. Zresztą, w stosunku do Piastów są podobne zastrzeżenia. Wielu historyków zastanawia się, czy Mieszko nie był wikingiem.

    Wiemy też, ilu władców piastowskich szukało małżonek czy mężów dla potomstwa na niemieckich dworach. W żyłach niejednego Piasta płynęło więcej niemieckiej niż słowiańskiej krwi.
    Moskwa miała jak najbardziej prawo do jednoczenia ziem ruskich. Rzeczypospolita była ich zaborcą. I proszę nie uprawiać katolickiej propagandy o „tolerancji” Rzeczypospolitej, „swobodzie wyznania” i „praktykowania” prawosławia. Zaciekle walczył z nim katolicki kler, zwłaszcza watykańskie psy – jezuici. Ziemie ruskie po wygaśnięciu dynastii jagielońskiej były nachalnie katoliczone na fali kontrreformacji, a wątek religijny był jednym z istotniejszych w powstaniach kozackich. W ugodzie zborowskiej domagali się kozacy na przykład m.in rónouprawnienia religijnego dla prawosławia, dopuszczenia biskupów prawosławnych do sejmu oraz wypędzenia z ziem ruskich zdrajców unitów oraz watykańskich agentów – jezuitów. Którzy na każdym kroku tępili prawosławie. Były nawet próby wypędzania z ruskich miast z siedzibami katolickich biskupów biskupów prawosławnych. Zaiste prawdziwa to była katolicka „tolerancja”.
    Na marginesie dodam – wielka Rzeczypospolita upadła z powodu fanatyzmu religijnego i szowinizmu narodowego garstki w sumie skatoliczonej polskiej szlachty. Dla której zdobycie i obrona supremacji katolicyzmu oraz polszczenie Litwy i Rusi było racją stanu. I tak jej bronili, że wpędzili Rzeczypospolitą do grobu.

    Na tym dyskusję kończę. Wiem z doświadczenia, że z ludźmi zaślepionymi nie ma sensu dyskutować.

    1. Szanowny Panie,
      Po poprzednich tekstach bywałem Ukrainofobem, Litwonofobem, a także Polonofobem. Teraz jestem Rusofobem, ale pisali też że jestem Rusofilem. Zostawmy te emocjonalne brednie, bo gdybym chciał z Panem rozmawiać na tym poziomie, to musiałbym pisać że jest jest Pan rosyjskim agentem wpływu.
      Przechodząc ad rem:
      1. Litwa nie podbijała Rusi. Litwa podporządkowywała sobie rozdrobnione księstwa ruskie w oparciu o średniowieczne zasady prawne w ramach systemu feudalnego. Pozostawiała im swobodę prawną, religijną, wymagała jedynie lojalności i wypełniania przyjętych zobowiązań. Moskwie te zachodnie reguły prawne były obce, bowiem zgodnie ze azjatyckim pojmowaniem władzy, brała pod but i knut rusińskich braci. I trzymała mocno przy gardle. Na tym Szanowny Panie polegała różnica cywilizacyjna, którą później utwierdziła na szereg stuleci Rzeczpospolita. Moskwa zaś nie miała nic wspólnego Rusią – ani tą Kijowską ani, tym bardziej Nowogrodzką. Reprezentowała zupełnie inną cywilizację. Nie zmienia to faktu, iż jej „tytuły” do przewodzenia procesowi integracji starej Rusi w niczym nie były lepsze niż litewskie czy polski.
      2. Polecam Panu zamiast wertowania sieci i znajdowania opowiastek cioci Kloci, poczytać poważną literaturę. Literaturę o dokonaniach moskiewskich kniaziów, wyuczonych w tatarskiej czy mongolskiej szkole. Jak Pan to poczyta to dotrze do Pana (może), że to co robili lisowczycy, to zwyczajna kaszka z mleczkiem przy prawdziwych dokonaniach Pańskich ulubieńców.
      3. Pana sformułowania odnoszące się do Kościoła katolickiego czy jezuitów, są po prostu niegodne. Zwracam Pana uwagę na fakt, iż Krołestwo Polskie, Litwa a potem Rzeczpospolita to były unikalne w skali świata do końca XVIII wieku państwa, w których nie było wyznania państwowego, a inne wyznania były równouprawnione. Wyznawcy innych religii byli pełnoprawnymi obywatelami państwa, nikt ich nabijał na pale, nie palił na stosach, wręcz pełnili najwyższe urzędy państwowe. Kościół prawosławny cieszył się w katolickiej Polsce większą wolnością i swobodą, niż pod skrzydłami prawosławnego cara.
      Pewno Pan tego nie wie – tuż przed I rozbiorem do Polski zbiegło z Rosji 300.000 ludzi i tym caryca Katarzyna (pewno Pana ulubienica) uzasadniała konieczność zrekompensowania sobie tych strat. Prawosławni rosyjscy chłopi uciekali z prawosławnej ojczyzny, spod skrzydeł prawosławnej władczyni do katolickiej Polski, aby swobodnie praktykować wiarę i zaznać choć trochę swobody.
      Kościół katolicki, w tym jezuici oczywiście walczyli o dusze Polaków, Dzięki ich wysiłkowi, udało się większość Polaków wyrwać z herezji luterańsko – kalwińskiej. Mieli też wspaniałe sukcesy w rekatolizacji Rusinów. Walczyli o dusze, ale z Ewangelią w ręku, a nie jak choćby w Rosji, stosem i knutem. Wiem że to boli, wiem że ludzie Panu podobni wyją z wściekłości i wymyślają bujdy, aby te proste prawdy zamazać. Ale fakty historyczne, a nie jakieś internetowe bzdety, są twarde. Jak Pan zmieni źródła informacji, może poszerzą się też Pańskie perspektywy i oceny będą trochę bardziej wyważone. Czego mimo wszystko z całego serca życzę.

    2. Ciekawa dyskusja , pomijajac źródła informacji historycznej, ma pan dużo racji. W niektorych kwestiach zgadzam się z panem calkowicie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *