Polityka wschodnia – piastowska czy jagiellońska?

Tak jak zapowiadałem w poprzednich tekstach, poświęconych relacjom z poszczególnymi krajami sąsiadującymi z Polską na wschodzie, chciałbym podsumować ten cykl rozważaniem poświęconym polskiej polityce wschodniej.

Już te wcześniejsze rozważania wystarczająco jasno ukazały, kompletne fiasko tzw. polskiej polityki wschodniej w ostatnich latach. Zbudowana na fałszywych przesłankach, na myśleniu symbolicznym, nie mogła przynieść pozytywnych efektów, a w trudnej sytuacji jaka zaistniała po rosyjskiej agresji na Krymie, legła w gruzach.

Główni kreatorzy tej polityki używali w minionych latach symboli, aby określić swoje preferencje, odwołując się do historycznych figur. Na przemian pojawiały się mity polityki jagiellońskiej, polityki piastowskiej, a to realpolitik. W rzeczywistości były to jedynie różne określenia naszej bezsilności oraz systematycznego kurczenia się naszych wpływów i możliwości w tym rejonie.

Opisywany w poprzednim tekście powrót Rosji do agresywnego odzyskiwania przez nią wpływów na obszarze europejskiej części b. Związku Sowieckiego, wystawia polską politykę wschodnią na wielkie wyzwanie. Widać w ostatnich latach wyraźnie, że nie jesteśmy w stanie znaleźć modus vivendi pomiędzy nie drażnieniem Rosji, a racjonalną współpracą z naszymi bezpośrednimi sąsiadami.

Wydaje się, że w tej komplikującej się sytuacji, konieczne jest przyjęcie kilku podstawowych celów, określających nasze postępowanie na wschodzie.

Pierwszym, zasadniczym celem wszelkich działań polskiej polityki na wschodzie, musi się stać objęcie realną opieką Polaków mieszkających na Ukrainie, Białorusi, Litwie i w Rosji. Należy z jednej strony zerwać z dotychczasową polityką poświęcania interesów naszych rodaków na ołtarzu stosunków z sąsiednim krajem, jak również z żenującą rachitycznością środków przeznaczanych na te przedsięwzięcia. Ten wektor wynika nie tylko ze zobowiązań natury moralnej.

To właśnie – i to po drugie – Polacy mieszkający na wschodzie winni być podmiotem i pierwszym partnerem odbudowy naszych wpływów w regionie. Przede wszystkim wpływów ekonomicznych. Właśnie prowadzenie przedsięwzięć ekonomicznych poprzez Polaków tam mieszkających, oprócz oczywistych korzyści dla nich, daje nam przecież najlepsze wejście na tamtejsze rynki, a do tego pozwala umacniać także środowiska polskie w wymiarze kulturalnym i społecznym. W ten sposób realnie będziemy odbudowywać naszą pozycję na wschodzie.

Równolegle – to po trzecie – winna być wspierana działalność kościoła katolickiego na wschodzie, bowiem utrzymanie i odbudowa polskiej tożsamości na tym obszarze, jest w oczywisty sposób związana z identyfikacją religijną. Wsparcie to winno być kierowane paralelnie do wyżej opisanych działań.

Cel drugi polskiej polityki wschodniej, to wykorzystanie Karty Polaka nie tylko do stworzenia uczciwych warunków ewentualnego powrotu Polaków do Ojczyzny. Rozsądna polityka w tym zakresie, może jednak służyć także uzupełnieniu luki demograficznej grożącej nam w nadchodzących latach. Nie trzeba przekonywać, że otwarcie się na młodych Białorusinów, Ukraińców czy Rosjan mających polskie korzenie (a jest ich naprawdę wielu), stworzenie im warunków do asymilacji w społeczeństwie polskim, wykorzystanie ich potencjału dla polskiej gospodarki, powinno być ważnym zadaniem polskiej polityki. Dzięki temu procesowi, możemy również otworzyć dodatkowy, kontrolowany przez nas kanał realnej integracji Polski z sąsiednimi państwami.

Kwestia trzecia, to trzymanie się zasady zachowywania równego dystansu polskiej polityki do wszystkich stolic położonych na wschodzie. Polska nie może pozwolić sobie na to, by budować relacje na wschodzie, angażując się w obecne bądź przyszłe spory i konflikty tam się toczące, była jednoznacznie identyfikowana wyłącznie z jedną stroną. Musimy się nauczyć choćby od Niemców, utrzymywania równej odległości do Moskwy, Kijowa, Mińska i Wilna. To właśnie ta stara wilhelmińska zasada neutralności wobec konfrontacji w naszym sąsiedztwie, jest największą szansą na odzyskiwanie pozycji wobec nieuchronnie nadciągających kolejnych komplikacji w tym rejonie.

W kontekście opisanych przeze mnie celów polityki Kremla, jest to szcególnie ważne. Polska nie powinna i nie może być forpocztą radykalnie antyrosyjskiej polityki – taką politykę powinna prowadzić, jeśli zechce co jest jednak wątpliwe, Unia Europejska i NATO. Polski na taką politykę nie stać, bo jest krajem granicznym obu tych organizacji i jest wystawiona na największe niebezpieczeństwo negatywnych konsekwencji takiej polityki.

Z powyższego wynika, iż Polska nie powinna się angażować przede wszystkim w wewnętrzne  rozgrywki o władzę w tych krajach. Aby realizować swoje cele, Polska musi utrzymywać dobre relacje z każdą władzą w Moskwie, Kijowie, Mińsku i w Wilnie. Nie musimy się obawiać wrogości i agresji stamtąd, nawet z Rosji, jeśli nie będziemy uczestniczyć w wewnętrznych rozgrywkach tamtejszych grup oligarchicznych. Przynajmniej dopóty, dopóki nie zaczną tam działać normalne mechanizmy demakratyczne, angażowanie się w wewnętrzne rozgrywki będzie uniemożliwiać realizację zasadniczych celów naszej polityki.

Polska polityka wschodnia nie musi być skomplikowana, nie musi polegać na odbijaniu się od ściany do ściany, nie musi także, a nawet nie może stanowić wypadkowej polityki niemieckiej, francuskiej czy amerykańskiej. Mamy własne cele i musimy dobierać środki do ich realizacji takie, które są adekwatne do nich. Potrzebujemy czasu, by przetrwać niewątpliwie nadciągające trudne chwile. Róbmy to mądrze.

19 przemyśleń nt. „Polityka wschodnia – piastowska czy jagiellońska?

  1. Politykę równej odległości od Rosji i Niemiec to już raz mieliśmy. Teraz ma być równa odległość od Ukrainy, Białorusi i Rosji. Rosji! Rosji, która znów najchętniej dogadałaby się z Niemcami.
    Bzdety.
    Nie wdawać się w kabały z czyjegoś podpuszczenia póki nie mamy realnej siły a o równych odległościach zapomnieć.

    1. Póki mieliśmy politykę równej odległości do Berlina i Moskwy w latach 30-tych, było dobrze.
      A co to znaczy „nie wdawać się w kabały” – czy to nie jest aby przypadkiem to, o czym piszę ?
      I spokojniej z epitetowaniem, bo na tym blogu panują trochę inne zasady niż te, do których jesteś Koleżanko/Kolego zapewne przyzwyczajona/y.

      1. >>Póki mieliśmy politykę równej odległości do Berlina i Moskwy w latach 30-tych, było dobrze.<>A co to znaczy „nie wdawać się w kabały” – czy to nie jest aby przypadkiem to, o czym piszę ?<>I spokojniej z epitetowaniem<<

        Nie epitetuję PT Autora. Komentuję poglądy, które są moim zdaniem niebezpieczne dla Polski w najbliższej przyszłości. Tylko dlatego pozwalam sobie na tak mocne stwierdzenie.

        1. System popsuł cytowanie. Jeszcze raz.

          „Póki mieliśmy politykę równej odległości do Berlina i Moskwy w latach 30-tych, było dobrze.”

          Chyba coś mi umknęło. Jeżeli nie, to polityka ta skończyła się w 1939 roku kolejnym rozbiorem.

          „A co to znaczy „nie wdawać się w kabały” – czy to nie jest aby przypadkiem to, o czym piszę ?”

          Tak. Chodzi o rozłożenie akcentów i większą aktywność Polski w najbliższym sąsiedztwie.

          1. Jeszcze o polityce Rosji, Niemiec, USA, w mniejszym stopniu Francji i Zjednoczonego Królestwa. Paradygmatem polityki, nazwijmy ją zachodnioeuropejsko-atlantyckiej, w tym, póki co, niemieckiej jest – żyj najlepiej korzystając z zasobów słabszych państw ale daj żyć również słabszym. Rosja, jakkolwiek również dąży również do eksploatacji słabszych _przedmiotów_ polityki międzynarodowej, to polityka ta skutkuje pełnym zawładnięciem i totalną destrukcją przez Rosję bliskiej, czy też dalszej zagranicy i nie tylko. Jak w takim kontekście zachować tę mityczną „równą odległość”. Do tanga trzeba dwojga a Rosja partnerem nigdy nie była i w przewidywalnej przyszłości nie będzie.
            No, chyba że pisząc o „równej odległości” miał Pan na myśli unikanie akcji „na pokaz” – bez większej wartości dla polskiej pozycji w regionie oraz unikanie akcji inspirowanych np. przez Amerykanów, w których Polska miałaby promować amerykańskie interesy niekoniecznie zgodne z polskimi.
            Co się tyczy siły Rosji… jej ocena jest często wróżeniem z fusów. W geografię polityczną Rosji jest wbudowana tendencja do autodestrukcji, wyraźna zwłaszcza w momentach osłabienia władzy centralnej. Obecnie Putin zdołał w pewnym zakresie przywrócić zdolność centrali do zarządzania tym rozlazłym terytorium i również w pewnym zakresie wzmocnić armię. Dodam tylko, że ta nadal niezbyt zmodernizowana armia musi bronić wszystkich granic. Przecież jedynymi sojusznikami Rosji są armia i flota – za granicami sami wrogowie. Natomiast gospodarczo, tak jak Rosja była w stanie rozkładu, tak nadal ten rozkład postępuje. Rosja od, z górą, 300 lat nie była w tak złej kondycji, jak jest obecnie. Myślę, że w celu ostatecznej likwidacji rosyjskiego niebezpieczeństwa Polska powinna grać na rozpad Rosji. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej wypracuje odpowiednią wagę polityczno-militarną. To się może stać tylko w efekcie zawarcia systemu sojuszy w obszarze międzymorza i przy, co najmniej, neutralnej albo nawet przychylnej postawie USA. To natomiast może nastąpić tylko w wyniku wzrostu siły i emancypacji politycznej Niemiec, którą Amerykanie zechcą zrównoważyć.
            Chyba nie muszę pisać, że w przypadku, gdy Rosja będzie potrzebna USA do poskromienia Chin, Europa Środkowa zostanie przez Amerykanów sprzedana Rosji bez mrugnięcia okiem – tak jak w Jałcie, m. in. dla poskromienia dużo słabszej Japonii.

  2. Panie Profesorze, wnosi Pan elementy racjonalnego myślenia w nasze relacje z sąsiadami na wschodzie. Mam nadzieje że te wyczyszczone z emocji myśli, zagoszczą w umysłach naszych decydentów.

  3. Wydaje mi się, że nasz polski problem polega na tym, že nie prowadzimy žadnej polityki wschodniej. Ani żadnej innej. Jak mawiał ten kabotyn, który był guru Tuska, jesteśmy mało
    atrakcyjną panną, która stoi przy drodze i każdy ją może mieć. Taki mają rozum ci zdrajcy.

  4. Ekipa Tuska – Silorskiego przez siedem lat właziła Putinowi w d..ę bez mydła i nic z tego nie wynikało. Ale jak mogli to w końcu zdyskontować, zachowując umiar w sprawie Ukrainy, to wysforowali się na największych wrogów Rosji. Po prostu idioci.

  5. Sikorski opowiadał brednie o jakiejś polityce piastowskiej na wschodzie, jako alternatywie jagiellońskiej polityki Kaczyńskiego. Ale przeciež to dwaj Piastowie zdobywali Kijôw, a ostatni Piasto przyłączył Ruś Halicką. Unia Lebelska po której włączono do Korony Kijowszczyznę zaistniała po śmierci ostatniego Jagiellona. To symboliczne myślenie jest jakąś paranoją.

    1. To prawda, bardziej agresywnie na wschodzie działali jednak Piastowie, więc te brednie Sikorskiego i polityce piastowskiej, były po prostu dowodem jego skrajnej ignorancji.

  6. Bóg darował nam ćwierć wieku słabości Rosji i ten czas się niestety kończy. Nie zrobiliśmy nic, aby zbudować naszą pozycję na wschodzie – przeciwnie, wszystko żeby się osłabić. Teraz potrzebujemy rzeczywiście czasu, więc lepiej nie pchać się. w awanturę ukraińską.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *